14 września 2012

Łosoś w marynacie azjatyckiej


Początkowo miałam kupionego w promocji łososia zrobić na sposób Nigelli i pomaczać go trochę w mirinie, ale koniec końców zrezygnowałam z tego. Ten przepis jednak podsunął mi pewną myśl, kiedy zerkałam na butelkę sosu śliwkowego.

Marynata:
3 łyżki słodko-pikantnego sosu chili
ok. 70 ml sosu sojowego
3 łyżeczki brązowego cukru
1 łyżeczka sosu śliwkowego
1 łyżeczka octu ryżowego
1 łyżeczka soku z limonki
szczypta imbiru

Do tego:
400 g filetu z łososia

Filet z łososia kroję na mniejsze kawałki i marynuję w mieszance przypraw po 5 minut z każdej strony. W międzyczasie rozgrzewam patelnię (najlepiej ceramiczną, ale teflon też powinien się sprawdzić), jeden poziom poniżej maksymalnej temperatury. 

Łososia wykładam na rozgrzaną patelnię bezpośrednio z marynaty i smażę bez tłuszczu po 3,5-4 minuty z każdej strony.

Chociaż tutaj podstawą jest łosoś, to później wykorzystałam też pierś z kurczaka. Pasuje równie dobrze, a dodatkowo świetnie smakuje na zimno.


To zielone warzywko to fasolnik chiński. Co prawda przy tych z porządnej hodowli moje wypadają na maleństwa, ale i tak cieszę się, że przy drugiej próbie (w zeszłym roku nie przyjął się, a teraz opanował prawie całe ogrodzenie) w końcu udało mi się go wyhodować.

Fasolnik potrafi dorosnąć do 60 cm długości. Surowy jest grubości ołówka, a po gotowaniu traci trochę objętości. Smakuje lekko orzechowo, jest też trochę delikatniejszy niż fasolka szparagowa. Trzeba mu też mniej czasu na ugotowanie.

13 września 2012

Francuskie koszyczki z jabłkiem


Znowu jabłkowo. Mówiłam, że tak będzie!

Co prawda dzisiejszy post traktuję bardziej jako "przerywnik", ale i tak coś, co zniknęło w dwie minuty po podaniu, warte jest upamiętnienia.

Po jabłkowym serniku zostało mi jeszcze kilka łyżek jabłek na dnie słoika. Po kurczaku pod pierzynką połowa ciasta francuskiego. I wyszły mi koszyczki. Ekstra szybkie i ekstra smaczne.

Badania laboratoryjne wykazały, że jeden koszyczek wystarcza idealnie na dwa kęsy. Ewentualnie jeden, ale bardzo duży.

Potrzebne:
1 płat gotowego ciasta francuskiego
ok. 300 g prażonych jabłek

Do pieczenia:
forma do muffinek
olej w spreju

Ciasto francuskie prosto z lodówki rozkrajam na 8 kwadratów, zostawiając pas, z którego wycinam potem cieńsze paski. Kwadratami z ciasta wykładam zagłębienia w formie do muffinek, którą wcześniej lekko spryskałam olejem.

Piekarnik nagrzewam do 170 stopni i piekę spody do momentu, w którym ciasto przestanie wyglądać na wilgotne. Po wyciągnięciu napełniam je masą jabłkową i układam paski ciasta na wierzch, a temperaturę w piekarniku zwiększam do 180 stopni..

Piekę całość jeszcze raz, tym razem przez 15 minut. Odstawiam jeszcze w blasze do ostygnięcia.



12 września 2012

Jabłko, sernik i czekolada


 C-c-c-combo! :)

Jabłkowego szaleństwa ciąg dalszy. Po wysmażeniu trzynastu litrów prażonych jabłek zaczęłam szukać alternatywnego ich zastosowania, by nie lądowały ciągle w szarlotce. I wtedy natknęłam się na przepis na sernikobrownie ze strony Kwestia Smaku, wypróbowany z sukcesem przez znajomą - Virę.

A że wcześniej pisałam o eksperymentach, to przyszedł czas na kolejny.

Ciasto czekoladowe:
100 g gorzkiej czekolady
100 g mlecznej czekolady
200 g masła
3 jajka
200 g cukru pudru
150 g mąki

Masa serowa:
500 g twarożku sernikowego
120 g cukru pudru
2 jajka
200 g prażonych jabłek
2 jajka

Do pieczenia:
forma do ciasta 20x24 cm
papier do pieczenia

W robocie kuchennym ubijam jajka z cukrem przez ok. 10 minut, by stworzyły puszystą masę.

W międzyczasie roztapiam czekoladę i masło w kąpieli wodnej i od razu studzę. Łączę z masą w robocie, mieszając bardzo delikatnie, by nie stracić jej objętości. Prosto do misy przesiewam mąkę i znów mieszam delikatnie, tylko do momentu całkowitego połączenia składników.

Formę do pieczenia smaruję margaryną i dopiero wykładam papierem do pieczenia.

Wylewam masę do formy i piekę w 190 stopniach przez 30 minut.

A kiedy pieczenie niemal dobiega końca, zabieram się za masę serową. Ubijam twarożek z cukrem kilka minut, po czym zmniejszam obroty miksera ze średnich na niskie i wbijam po jednym jajku, a na końcu dodaję jabłka.

Wylewam masę serową na wyjętego z piekarnika murzynka i całość piekę jeszcze z 50 minut w tej samej temperaturze. Zostawiam w piekarniku do ostygnięcia, uchylając drzwiczki.

A jeśli nikt nie dorwie się do ciasta wcześniej (jak w tym przypadku), odstawiam je jeszcze na ok. godzinę w chłodne miejsce.


11 września 2012

Potrawka z kurczaka "pod pierzynką"


Uwielbiam mieć wolne! Mogę wtedy w spokoju przesiedzieć pół dnia w kuchni bez pośpiechu, ale za to z mnóstwem czasu na kombinowanie. I wiem, nie jestem osamotniona w tej kwestii. Pozdrowienia zatem dla wszystkich permanentnych kuchennych lokatorów. :)

Kiedy pierwszy raz robiłam tę potrawkę, nie myślałam, żeby schować ją pod jakimkolwiek ciastem, a na pewno nie chciałam robić chicken pot pie. Świetnie sprawdzało się z ryżem lub pełnoziarnistym makaronem w roli dodatku. Świetnie sprawdza się nadal!

Potem wariacji było kilka - od kurzej piersi (średnio mi podeszło), udka (bardzo, ale to bardzo!), aż po żołądki i serca. Dzisiejsza wersja jest z serduszek właśnie. I to podroby właśnie zasmakowały u nas najbardziej. Myślę, że ma to częściowo związek ze wspomnieniami z dzieciństwa, kiedy to podczas obiadu polowało się na serce lub żołądek w garnku z rosołem. Przynajmniej w moim przypadku. ;)


Tym razem postanowiłam spróbować też z ciastem. Nie żałuję!

Potrawka:
200 g mięsa drobiowego
(lub też podrobów - żołądków czy serc)
200 ml śmietany
50 g sera żółtego
2 łyżki mąki pszennej
1 nieduża papryka (pomarańczowa)
1 duża cebula
1 marchewka
2 ząbki czosnku
1/2 korzenia pietruszki
180 ml bulionu warzywnego
pieprz biały i czarny, sól

Opcjonalnie: 
4-5 pieczarek, pokrojonych w kostkę
1 łyżeczka natki pietruszki

Do tego:
2 łyżki oleju
płat gotowego ciasta francuskiego

Na początku oprawiam mięso. Jeśli używam mięsa z kurzych udek, obsmażam je krótko na patelni i odkładam na moment, by zająć się resztą składników. A jeśli podstawę gulaszu stanowią podroby, gotuję je w wodzie, aż zmiękną.

Warzywa kroję w pióra i przesmażam na oleju. Zaczynam od osolonej cebuli, by po chwili dorzucić paprykę, marchewkę i pietruszkę. Po dwóch minutach dodaję pokrojony w plasterki czosnek i zalewam bulionem.

Śmietanę rozrabiam z mąką i szczyptą soli. Hartuję kilkoma łyżkami wytworzonego na patelni sosu, po czym wlewam do kurczaka, mieszając cały czas. Duszę całość pod przykryciem, aż płyn porządnie zgęstnieje.

Przekładam potrawkę do kokilek, obsypuję każdą serem żółtym i przykrywam kwadratem ciasta francuskiego tej wielkości, by ok. 1 cm dało zawinąć się wokół brzegów.

Zapiekam w 190 stopniach do momentu, w którym ciasto porządnie urośnie i zezłoci się.

A jeśli w czasie pieczenia będzie sprawiało wrażenie, że "przykleiło" się do tego, co pod spodem, to bez strachu i nerwów - podniesie się i tak.

31 sierpnia 2012

Jabłkowe szaleństwo - apple pie


Zaczęło się! Jabłka, jabłka, jabłka.

Co prawda nie mam w ogrodzie jeszcze jabłonki, która rodzi owoce (ale za to całą masę młodych drzewek, które już za rok lub dwa pokażą, co potrafią), jednak sąsiedzi tak. 

I kiedy przychodzi sierpień i wrzesień, dostajemy od nich torby pełne jabłek, które chętnie pożytkujemy. Zwykle na nadzienie do szarlotki - uprażone i doprawione kawałki jabłek, popakowane w litrowe słoiki. Inne pomysły też wchodzą w grę i - tak podejrzewam - pojawią się tu już niebawem.

Ale teraz dosyć standardowo, trochę po amerykańsku - apple pie.

Ciasto:
2 i 1.2 szklanki mąki
250g zimnego masła
1/2 łyżeczki soli
100 ml wody
1 łyżka octu jabłkowego

Nadzienie:
6-8 jabłek
3 łyżki masła
4 łyżki maki ziemniaczanej
1/2 szklanki białego cukru
(domowy cukier waniliowy świetnie pasuje)
1/2 szklanki brązowego cukru
1/4 łyżeczki gałki muszkatołowej
1/2 łyżeczki cynamonu
szczypta soli

Do tego:
1 jajko
forma do tarty ok. 24 cm

Łączę w robocie kuchennym dokładnie odmierzoną mąkę i zimne masło, zalewając powoli i w kilku podejściach mieszanką wody i octu. Potem przerzucam ciasto na stolnicę i wyrabiam na gładką masę jeszcze przez kilka minut. Dzielę na pół i odstawiam do lodówki na 30 minut.

Obieram jabłka, wycinam gniazda i kroję miąższ na piórka. Dodaję sok z cytryny i prażę przez kilka minut w garnku, ciągle mieszając. Dodaję po chwili przyprawy i masło. Pod koniec, kiedy wszystko połączy się i nabierze bardziej "kremowej" konsystencji, a przyprawy zaczną pachnieć, dodaję mąkę ziemniaczaną. Ściągam z ognia, by lekko przestygły.

Wyjęte z lodówki ciasto rozwałkowuję tak, by na brzegach pozostało ok. 2cm nadmiaru. Wykładam formę jedną połową i wrzucam jabłka. Jeśli na dnie naczynia zostaną soki, wlewam je także. Zakrywam drugą warstwą ciasta, wycinając w nim "otwory wentylacyjne". Smaruję z wierzchu rozkłóconym jajkiem, opcjonalnie też posypując niewielką ilością cukru.

Piekę ok. 1 godziny w 200 stopniach, po wyjęciu z piekarnika odstawiam do ostygnięcia.

Chociaż spójrzmy prawdzie w oczy, jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się doczekać do momentu, kiedy ciasto będzie kompletnie zimne. ;)


4 sierpnia 2012

Halloumi z cukinią


Kompletna improwizacja. Stanęłam przed lodówką, spojrzałam na szufladę pełną świeżo zerwanych cukinii i zaczęłam kombinować, co można z tego stworzyć.

Ser halloumi chciałam kupić od kiedy natrafiłam na niego w książce Nigelli. Zainteresował mnie pomysł grillowania sera bez panierki, tym bardziej, że istnieje ser świetnie się do tego nadający. Co prawda miałam niewielkie obawy, jak to z nowymi smakami czasami bywa, ale kupiłam go, żeby w końcu zaspokoić swoją ciekawość.

Mogę spokojnie teraz powiedzieć, że obawy - nawet te najmniejsze - były zupełnie bezpodstawne.
Halloumi to półtwardy biały ser, zwykle robiony z mleka koziego i owczego. Ma elastyczny miąższ o białej barwie, przez co przypomina ser mozarella, chociaż jest twardszy. Nadaje się do gotowania i smażenia. Wywodzi się z Cypru i jest tam potrawą narodową.

A skoro cukinia, to ponownie - Cukinia 2012.Oraz Grill 2012.

Potrzebne:
225 g sera halloumi (całe opakowanie)
1 młoda cukinia
papryka w proszku - wędzona i ostra
sól, pieprz
oliwa z oliwek

Opcjonalnie:
kilka suszonych pomidorków koktajlowych lub zwykłych

Nieobraną, młodą cukinię kroję na plastry grubości niecałego 1 cm, oprószam niewielką ilością soli i wykładam na durszlak, by puściła soki. Po chwili przyprawiam mieszanką papryk i pieprzem. Delikatnie skrapiam oliwą.

Halloumi kroję na 0,5 cm plastry za pomocą bardzo ostrego noża.

Grilluję wszystko aż ser zrumieni się, a cukinia zmięknie, ale nie zacznie rozpadać się. Przekładam warstwę halloumi z warstwą cukinii, wieńcząc wszystko małym kawałkiem sera.

Opcjonalne suszone pomidory moczę kilkanaście minut wcześniej w letniej wodzie (chyba, że są prosto z oliwy). Po odsączeniu delikatnie przyciskam każdy płazem noża, nadając tym samym bardziej regularnego kształtu, i dorzucam na grill.

Na koniec:
Podaję do tego sos jogurtowy z imbirem, białym pieprzem i startym ząbkiem czosnku.

Co prawda pomidory podałam jako opcjonalne, to jednak bardzo polecam taki dodatek.


 



3 sierpnia 2012

Hummus, hummus, hummus!


Co robisz, widząc w supermarkecie ponad 400 g ciecierzycy po 3 złote? Z determinacją rzucasz się na regał i wychodzisz z trzema słoikami.
A potem w domu robisz hummus, równocześnie zastanawiając się, do czego posłużą pozostałe dwa słoiki. Nikt przecież nie powiedział, że na każdą okazję od razu trzeba mieć pomysł. ;)

Ale, jakkolwiek fajnie się zaczęło, nie cały dzień był kolorowy. Spalił mi się blender. To dlatego efekty wczorajszej pracy w kuchni nie są tak gładkie, jak powinny.

Tyle tytułem wstępu. Teraz po prostu: hummusowe wariacje. 

Podstawa:
420 g ciecierzycy
3 ząbki czosnku
1/2 łyżki soli
2 łyżki oliwy z oliwek
4 łyżki soku z cytryny 

Z papryką:
1/2 zgrillowanej lub zapieczonej czerwonej papryki
1/3 łyżeczk1 pieprzu cayenne
1 łyżeczka posiekanej świeżej chili
1/2 łyżki tahini

Z żurawiną:
1/2 szklanki żurawiny (świeżej lub suszonej)
1 ząbek czosnku
1 łyżeczka kminu rzymskiego
1/2 łyżki tahini

Tahini - masło sezamowe. Można zastąpić orzechowym.

Ziołowo-czosnkowy:
5 ząbków zapieczonego czosnku
1 łyżka jogurtu naturalnego
1 łyżka świeżej kolendry
1 łyżeczka natki pietruszki
kilka listków mięty

Odsączam ciecierzycę, zostawiając część płynu. Dodaję do niej wszystkie składniki na podstawę i łączę za pomocą blendera w gładką masę. W razie potrzeby dodaję trochę pozostałego z ciecierzycy płynu, jeśli hummus wyjdzie zbyt suchy lub gęsty.

Paprykę i czosnek albo grilluję, albo zapiekam w piekarniku (w ok. 190 stopniach). Zioła siekam drobno. Potem każdy dodatek smakowy miksuję blenderem i łączę z podzielonym na trzy części hummusem, aż masa nabierze koloru i gładkości.

Na koniec:
Dla dodatkowego smaku skrapiam delikatnie oliwą z oliwek. Polecam też natkę pietruszki lub inne świeże zioła do posypania.


A skoro hummus, to (ponownie u mnie) akcja TVcreem i "Przyjaciele" z gościnnym udziałem przystojnych lekarzy z "Ostrego dyżuru". God bless the chickpea!

Chlebek arabski - pita


Ponownie rozbijam potrawę, tak jak w przypadku gulaszu i placków z cukinii. Ostatnio taki chlebek pojawia się u nas często. Szczególnie, że jakoś ciągnie mnie do kuchni egzotycznych. 

Oto "podkładka" do zbliżającego się hummusu.

Ciasto:
450 g mąki pszennej
10 g świeżych drożdży
2 łyżeczki soli
1/2 łyżeczki cukru
ok. 250 ml letniej wody
4 łyżki oliwy z oliwek

Mąkę mieszam z pokruszonymi drożdżami, dodaję sól i oliwę. Powoli dodaję wodę, zagniatając ciasto na gładką i elastyczną masę. Lekko skrapiam miskę oliwą i odkładam w niej ciasto na godzinę w temperaturze pokojowej (bez przeciągów!).

Dzielę całość na 10 części, formuję kulki i przykrywam je czystą, wilgotną ściereczką. Ponownie odstawiam na godzinę.

Rozwałkowuję wszystkie kulki na placki grubości ok. 5 mm grubości, pozostawiam na 20 minut. Wstawiam do nagrzanego do 230 stopni piekarnika na ok 4-6 minut, na końcu zmieniając tryb na grill, by placki zrumieniły się lekko.


PS. Pracuję nad znakiem wodnym, jak widać. ;)

26 lipca 2012

Fistaszki

  
Masło orzechowe "chodziło" za mną już od dłuższego czasu. Zastanawiałam się tylko, czy skonfrontować się z nim eksperymentalnie - w ramach jakiegoś egzotycznego dania, czy bardziej tradycyjnie - w wypiekach i słodkościach.

A dzisiaj, jak znak, z szafki kuchennej "wyfrunęła" na mnie zagubiona, pojedyncza papilotka. :)

Jak to zwykle bywa - podstawa na muffinki jest dosyć prosta. Tym razem jednak daję do nich trochę "ognia" i "aksamitu". I dorzucam do akcji Muffinkowo 2012.

Potrzebne:
2 i 3/4 szklanki mąki pszennej
3/4 szklanki brązowego cukru
150 g masła kostki masła
200 g masła orzechowego
2 jajka
1 szklanka maślanki
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
1 czubata łyżeczka chili w proszku
1 płaska łyżeczka imbiru
ok. 100 g prażonych solonych orzeszków

Do przygotowanej misy wbijam jajka i ucieram je z cukrem. Po chwili dodaję resztę mokrych składników, ucierając je na gładką i puszystą, orzechowo pachnącą, masę. W międzyczasie, w osobnej misce, łączę składniki sypkie, które potem dodaję do masy i mieszam tylko do połączenia składników.

Dorzucam część orzeszków, zwykle wedle uznania. Resztę zachowuję do ozdoby po nałożeniu dwóch porządnych łyżek stołowych do każdej papilotki.

Pomagam sobie wtedy łyżeczką do herbaty. Ciasto jest dosyć gęste.

Wstawiam do nagrzanego do 190 stopni piekarnika na około 30 minut.
  

19 lipca 2012

Boeuf Bourguignon

 

Wypatrzyłam ostatnio akcję kulinarną TVcreem i tylko jeden tytuł pojawił się w mojej głowie - "Julie i Julia" z niesamowitą Meryl Streep w roli równie niesamowitej Julii Child. Potem zrobiło się trochę trudniej. 524 przepisy i weź wybierz tu jeden.

W końcu skupiłam się na tych, które głównej bohaterce nie wyszły. Gdybym sama skrewiła, mogłabym tłumaczyć się, że takie było założenie. ;) Galareta odpadła w przedbiegach, by w końcu w wyścigu zwyciężył wołowy gulasz na winie. Ta wołowina bardzo mnie kusiła. 

Moja wersja Boeuf Bourguignon nie zawiera pieczarek i małych cebulek. Pierwszych nie lubię, drugich nie mogłam znaleźć podczas zakupów. Jednak poprawię się przy następnej próbie. Bo już wiem, że następne podejście do tego przepysznego gulaszu na pewno będzie.

Potrzebne:
150 g wędzonego boczku
1 kg chudej wołowiny
2 marchewki
1 duża cebula
3 rozgniecione ząbki czosnku
3/4 łyżki przecieru pomidorowego
2 łyżki smalcu
2 szklanki bulionu wołowego
2 szklanki mocnego czerwonego wina (Burgund lub Bordeaux)
2 łyżki mąki
2 listki laurowe
1/2 łyżeczki tymianku
sól, pieprz

Nagrzewam piekarnik do 230 stopni.

Marchewkę obieram i kroję w "cegiełkę", a cebulę w piórka. Obieram ząbki czosnku i wszystko odkładam sobie na potem. Boczek kroję na porządnej wielkości skwarki, a wołowinę wycieram ręcznikiem kuchennym, krojąc na mniejsze kawałki w razie potrzeby.

Pozostałą z boczku skórę obgotowuję w wodzie przez 15 minut. Przyda się później.

Kawałki boczku przesmażam na patelni i po kilku minutach łyżką cedzakową odławiam. Nie wyłączam ognia, ale na ten sam tłuszcz (dodaję smalcu w razie potrzeby) wrzucam mięso. Smażę po kilka sztuk, by wszystkie ładnie i równomiernie się zrumieniły. Na tej samej patelni, bez wymiany tłuszczu (ponownie dodaję trochę smalcu), krótko obsmażam warzywa.

Wołowinę i boczek umieszczam w naczyniu żaroodpornym, w którym całość wstawię do piekarnika. Obsypuję mąką i delikatnie mieszam, aż obtoczy dobrze wszystkie kawałki mięsa.

Wstawiam do piekarnika na 5 minut. Po tym czasie przerzucam mięso i znowu zostawiam w piekarniku na 5 minut. Po wyjęciu naczynia zmniejszam temperaturę do 160 stopni.

Wlewam do mięsa wino, dodaję obsmażone warzywa i uzupełniam bulionem wymieszanym z przecierem, solą, pieprzem i tymiankiem tak, by poziom płynu wyrównał się z mięsem. Dodaję czosnek, liść laurowy i skórę z boczku.

Wstawiam na najniższy poziom piekarnika, podkręcam temperaturę do 170 stopni i zostawiam na 3 godziny.

Po tym czasie, za pomocą łyżki cedzakowej, oddzielam mięso i warzywa od sosu (pozbywam się liści laurowych i skóry z boczku), który potem przelewam do rondla i redukuję o 1/3, ewentualnie doprawiając do smaku. Polewam nim mięso i warzywa, które wcześniej ponownie umieściłam w naczyniu żaroodpornym.

Na koniec:
Podobno najlepiej smakuje z ziemniakami, u nas jednak dzisiaj ryż. Też dobrze się sprawdza.

17 lipca 2012

Gulasz węgierski


Gulasz:
800 g mięsa wieprzowego na gulasz
1,5 czerwonej papryki
2 duże cebule
2 marchewki
3 ząbki czosnku
2 łyżki słodkiej papryki w proszku
1 łyżka ostrej papryki w proszku
1 łyżka papryki wędzonej
1 łyżka przecieru pomidorowego
1/2 łyżki zmielonego kminku
sól morska i pieprz
2 łyżki smalcu

Pokrojone w mniejsze kostki mięso oprószam dwoma łyżkami mieszanki papryk i kminku. Odkładam na kilka minut, by się "przegryzło" i w tym czasie zajmuję się warzywami. Cebulę kroję na półplasterki, z papryki wycinam gniazdo nasienne i kroję ją w dużą kostkę. Marchewkę obieram i kroję w plastry.

W dużym garnku obsmażam mięso aż do zrumienienia. Zmniejszam ogień i dorzucam cebulę, a także resztę papryk w proszku. Podlewam odrobiną wody, często mieszając. 

Papryka w proszku nie może się przypalić, inaczej zgorzknieje.

Na osobnej patelni zesmażam marchewkę i paprykę na smalcu. Po kilku minutach dorzucam je do garnka, razem z liśćmi laurowymi. Przykrywam i na małym ogniu duszę przez godzinę, w razie potrzeby podlewając wodą.

Na koniec:
Idealne do wielkiego placka ziemniaczanego, co pewnie wszyscy wiedzą, do ryżu białego lub brązowego. Dzisiaj jednak postanowiłam przetestować jak pasuje do placków z cukinii.

Wypadło świetnie. :)

  

 

Placki z cukinii


Oto pierwszy segment naszego dzisiejszego obiadu. Podzieliłam go na dwie notki, uznając, że tym konkretnym plackom należy się więcej uznania, a co za tym idzie, osobna notka.

Proste, szybkie, smaczne. Idealne do akcji kulinarnej Cukinia 2012. Polecam!

Potrzebne:
4 średnie cukinie
3 jajka
120 g sera żółtego
2 łyżeczki soli
czarny pieprz
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
+ mąka "na oko" 

Do tego:
olej do smażenia

Obieram cukinię ze skóry, wydłubuję nasiona i ścieram resztę na grubej tarce jarzynowej. W dużej misce mieszam ją z połową porcji soli i zostawiam na dłuższą chwilę, aż puści soki.

Odsączam cukinię, zwykle wyciskając ją w rękach. Na durszlaku zajmuje to zbyt dużo czasu i nie jest aż tak dokładne.

Mieszam cukinię z rozkłóconymi jajkami, przyprawami i proszkiem do pieczenia. Kiedy wszystko dobrze się połączy, ścieram do miski ser żółty. Potem zaczynam dosypywać mąkę, aż masa będzie tak gęsta, jak ciasto na racuchy.

Smażę placuszki z jednej łyżki stołowej, na niewielkiej ilości oleju i na średnim ogniu. Z wyglądu będą przypominać placki ziemniaczane i powinny mieć podobną grubość.

 Przed podaniem każdy wykładam na papierowy ręcznik, żeby pozbyć się resztek tłuszczu.


13 lipca 2012

Mini tartaletki z owocami

 
Pierwsze, o czym myślę przy robieniu tego deseru to "Przyjaciele". Zdaję sobie dobrze sprawę, że może mam zbyt wielkiego fioła na punkcie seriali i pamiętam o wiele więcej szczegółów, niż powinien normalny widz, ale nie mogę nic na to poradzić. W jednym odcinku (pierwszego sezonu) Monica przechodziła "test" na szefa kuchni u Jona Lovitza, który miał specyficznego "smaka na wszystko". W pewnym momencie zaczął powtarzać po niej "tartlets, tartlets, tartlets", co było w jego mniemaniu okropnie zabawne i fascynujące zarazem. Oraz ratował żelkowe misie przed utonięciem w zupie, ale to zupełnie inna historia.

W serialu były to tartaletki wytrawne, jeśli dobrze pamiętam. U mnie wersja na słodko, z wiśniami i borówkami amerykańskimi, jako że lato w pełni, a na działce pełno owoców (borówki pochodzą z krzaczka mojej cioci, która zapewne to przeczyta, także pozdrawiam ją i dziękuję:)).

Przepis bierze udział w akcjach kulinarnych: Słodkie wakacje oraz Owoce lasu.


Kruche ciasto:
300 g mąki
250 g margaryny
5 żółtek
1 łyżeczka
4 łyżki cukru
1 łyżka domowego cukru waniliowego

Masa serowa:
200 g sera ricotta
30 ml śmietany kremówki
6 łyżek cukru pudru

Łączę na stolnicy mąkę z margaryną (siekam nożem). W tak powstałej kruszonce robię lejek i wbijam żółtka, dodaję cukier i wyrabiam przez chwilę. Wkładam do zamrażarki na 30 minut.

Ricottę, kremówkę i cukier ubijam na gładką masę. Odstawiam do lodówki na 25 minut żeby stężała. W międzyczasie płuczę i obrabiam owoce. Wiśnie dryluję i przekrawam na połówki.

Lekko natłuszczone foremki do tartaletek wykładam schłodzonym ciastem, smaruję z wierzchu rozkłóconym białkiem, które pozostało z robienia ciasta. Piekę w nagrzanym do 180 stopni piekarniku przez 15 minut. Po wyjęciu odstawiam do kompletnego ostygnięcia. Po tym czasie wypełniam je masą serową i obkładam owocami.

Przed podaniem wkładam tartaletki na chwilę do lodówki, by masa jeszcze bardziej stężała.


11 lipca 2012

Pizzoccheri della Valtellina


Połączenie makaronu, ziemniaków i na dodatek kapusty wydawało mi się przekombinowane. Ale to pewnie już kwestia polskich przyzwyczajeń, że makaron i ziemniaki to dwa osobne dodatki obiadowe, a łączenie ich to przysłowiowe "co za dużo, to niezdrowo".

Dałam się jednak przekonać - moja Mama ma siłę przebicia. ;)
(Przywiozła mi też niezły zapas smakołyków oraz to, co chodziło za mną najbardziej - garnek do gotowania makaronu.)

Przygotowanie przebiegło o wiele sprawniej i szybciej, niż sobie wyobrażałam. Koniec przygotowania był najbardziej kłopotliwy, ale nie wywołał perlistego potu na moim czole. ;) 

Swoją drogą, kto wie, czy nie będę chciała kiedyś sama taki makaron zrobić?

Potrzebne:
1 opakowanie makaronu pizzoccheri (500g)
5 dużych ziemniaków
1/2 główki średniej kapusty włoskiej
2 ząbki czosnku
100 g sera parmezan lub grana padano
100 g sera gorgonzola
100 g masła
(świeża) szałwia
sól, pieprz

Obieram ziemniaki i kroję je w dosyć duże kawałki. Gotuję w osolonej wodzie przez 20 minut. W międzyczasie palcami rozrywam liście kapusty na kawałki. Po wyznaczonym czasie do ziemniaków dorzucam przygotowaną kapustę i makaron i gotuję przez kolejne 10 minut.

Tuż przed końcem gotowania, na patelni rozpuszczam masło i na średnim ogniu obsmażam lekko zgniecione ząbki czosnku i szałwię (najlepsze byłyby świeże listki, ale suszona też się nadaje). Sery kroję w kostkę.

W naczyniu przekładam na zmianę (porządnie odsączone!) makaron z kapustą i ziemniakami oraz sery, zalewając każdą warstwę masłem i doprawiając pieprzem. Przykrywam jeszcze na chwilę, by ciepło potrawy rozpuściło ser.

Nie polecam mieszania wszystkiego na raz. Jeśli pizzoccheri ma się jakoś prezentować, a nie wyglądać jak breja, należy obchodzić się z nim w miarę delikatnie. Dlatego też należy porządnie odsączyć wszystko po ugotowaniu.

Na koniec:
Tuż przed podaniem posypuję każdą porcję tartym serem (oczywiście, jeśli ktoś sobie życzy). Parmezanem, by zwiększyć ostry smak serów, albo scamorzą, by delikatnie go złamać.

 

2 lipca 2012

Letnia sałatka z ogórków


W tym roku na moim ogrodzie nie pojawiło się zbyt dużo rządków z ogórkami. Kiedy zaglądałam tam dwa dni temu, doliczyłam się około sześciu krzaczków. Niewiele, ale uznałam, że to zdecydowanie wystarczy - w spiżarni dalej stoi mnóstwo, zapchanych ogórkami różnej maści, słoików. Na pewno jednak zrobię ponownie sałatkę. Ona zawsze znika najszybciej.

A teraz nada się do akcji: Domowa spiżarnia oraz W Babcinym Kredensie. :)

Solanka:
1 szklanek soli
9 szklanek zimnej wody

Zalewa:
2,5 szklanki octu
3,5 szklanki wody
3 szklanki cukru
2 łyżki Vegety
1 łyżka płatków chili
3 liście laurowe
1/2 opakowania gorczycy
ziele angielskie

Warzywa:
ok. 4 kg ogórków gruntowych
3 cebule
4 duże czerwone papryki
4 papryczki chili

Ogórki, papryki i cebulę kroję w plasterki i w dużym garnku zalewam przygotowaną solanką. Odstawiam na trzy godziny, po czym odsączam.

W kolejnym garnku mieszam składniki na zalewę, ziele angielskie dorzucając wedle gustu. Doprowadzam do wrzenia i gotuję ok. minutę. Odstawiam do przestygnięcia.

Miękkie już warzywa rozkładam do umytych słoiczków, zalewam. Zakręcam dokładnie i zagotowuję pod przykryciem aż pokrywki "chwycą" (czyli jakieś 3 minuty).

Wielkość słoików zależy kompletnie od gustu, osobiście jednak wolę te małe, po pesto lub koncentracie pomidorowym. Są bardziej poręczne, a zawartość znika, nie mając cienia szansy na zastanie się w lodówce. ;)

Jeśli zostanie trochę zalewy można użyć jej do innych przetworów - młodej cukinii, papryczek chili z czosnkiem, czy patisonów.

25 czerwca 2012

Muffinki bananowo-czekoladowe


 Podstawę na muffinki zwykle robię tę samą. Ostatnio tylko wymieniłam mleko na maślankę i chyba zostanę przy tym patencie, bo sprawdził się świetnie. Ciasto było wilgotne i delikatne, jednocześnie zbite i miękkie. Z poniższą proporcją owocową były palce lizać. ;)

A jako, że przy robieniu muffinek rzadko kończę z tylko jednym ich rodzajem, to (równocześnie z szarlotkami) na stół trafiły także bananowo-czekoladowe.

Masa:
280 g mąki
100 g cukru (w tym ok. 15 g domowego cukru waniliowego)
1 łyżka proszku do pieczenia
2 średnie jajka
2 łyżki oleju
250 ml maślanki
szczypta soli
Bananowo:
5 dojrzałych średnich bananów
tabliczka mlecznej czekolady

W jednej misce mieszam składniki sypkie, a w drugiej jajka, maślankę i olej. Mieszankę mąki dodaję pod jednej łyżce i mieszam dosyć krótko - do wymieszania składników.
Obieram banany, odcinam koncówki, po czym dwa z nich zgniatam widelcem na w miarę gładką masę. Pozostałe kroję w kostkę. Czekoladę łamię na kawałki, najlepiej większe. Wystarczy każdą kostkę przełamać na cztery części. Dorzucam to wszystko do gotowej już masy i delikatnie mieszam.

Rozlewam do przygotowanych papilotek, po trzy łyżki na każdą. A jeśli zostanie jeszcze trochę ciasta w misce, rozdzielam je sprawiedliwie po każdej papilotce.
Wstawiam do nagrzanego piekarnika na 20-25 minut i 200 stopni. 

Szarlotki


Nie ma co zwlekać. Odkurzam tutaj i proponuję wszystkim trochę słodkości na przypomnienie o sobie i zapomnienie o tej długiej (dwa miesiące! kiedy to zleciało?) przerwie.

Masa:
280 g mąki
100 g cukru (w tym ok. 15 g domowego cukru waniliowego)
1 łyżka proszku do pieczenia
2 średnie jajka
2 łyżki oleju
250 ml maślanki
szczypta soli

Jabłka:
2 duże jabłka, średnio słodkie
przyprawa do szarlotki
1 łyżka soku z cytryny
1 łyżka golden syrup 

W jednej misce mieszam składniki sypkie, a w drugiej jajka, maślankę i olej. Mieszankę mąki dodaję pod jednej łyżce i mieszam dosyć krótko - do wymieszania składników.

Obrane i pozbawione gniazd nasiennych jabłka ścieram na grubej tarce i dodaję sok z cytryny i golden syrup. Przyprawę do szarlotki dosypuję względem upodobań.

Łączę ciasto z jabłkami, mieszając delikatnie i rozlewam do papilotek w muffinkowej formie. Trzy łyżki stołowe na papilotkę wystarczą, by muffinka wyrosła dosyć wysoko, ale nie rozlała się za bardzo. 

Wstawiam do nagrzanego piekarnika na 20-25 minut i 200 stopni. 

Najlepiej zostawić upieczone muffinki w piekarniku z uchylonymi drzwiczkami aż dobrze ostygną. Moje trochę opadły, bo pospieszyłam się z wyciąganiem.

21 kwietnia 2012

Zupa krem ze szparagów


W konkretnym etapie robienia tej zupy miałam ochotę rzucić wszystko, wylać bulion do zlewu i nigdy więcej nie wracać do szalonych pomysłów typu: zrobię zupę-krem! Oczywiście, cała ta wojownicza postawa kompletnie zniknęła, gdy skosztowałam pierwszej łyżki. :)

A że sezon szparagowy jest krótki, to trzeba się spieszyć!

Potrzebne:
0,5 l mocnego bulionu z mięsno-jarzynowego
(+ 0,5 l wody)
500 g szparagów
2 łyżki mąki
2 żółtka
1 szklanka śmietany 30%
1 łyżka sou z cytryny
sól
gałka muszkatołowa

Wymyte szparagi obieram z łupinek, odcinam zdrewniałe końcówki oraz główki. Te ostatnie odkładam, a łupinki zalewam 0,5 l wody i gotuję przez 10 minut. Po tym czasie, wybieram z wywaru niepotrzebne już łupiny ze szparagów, dodaję bulion i zagotowuję.

Dorzucam łodyżki szparagów i gotuję aż do miękkości na średnim ogniu. pod koniec gotowania dorzucam główki, a kiedy się ugotują, wyciągam je z powrotem. Resztę przecedzam przez sito, przepłukując wywarem, by do garnka trafiło jak najwięcej szparagowej masy.

1/4 z przygotowanej śmietanki mieszam z mąką, hartuję kilkoma łyżkami zupy i wlewam do garnka. Zmniejszam ogień i zostawiam, by zupa pogotowała się chwilę. Przyprawiam do smaku solą i gałką, dodaję też sok z cytryny.

W międzyczasie łączę pozostałą śmietankę z żółtkami, znowu ją hartuję i dolewam do garnka. Wkładam też główki szparagów.

Na koniec:
Chociaż zupy kremy podobno najlepiej smakują z groszkiem ptysiowym, ja wolę wersję tańszą i (moim zdaniem) smaczniejszą - grzanki z ciemnego pieczywa.

12 kwietnia 2012

Lava cakes


 Wszystkiego Najlepszego z okazji Światowego Dnia Czekolady! :)

Z tej okazji lava cakes. A jak lava cakes, to tylko Nigella. 

Masa:
50 g miękkiego masła
50 g mąki pszennej
300 g czekolady (pół na pół gorzka i mleczna)
150 g domowego cukru waniliowego
1 łyżka śmietany
4 jajka
szczypta soli

Do tego:
Olej w spreju do natłuszczenia 6 kokilek

Czekoladę roztapiam w kąpieli wodnej i odstawiam, żeby przestygła. W osobnej misce ucieram masło z cukrem na puszystą pianę, a potem stopniowo dodaję po jednym jajku i śmietanę.

Wsypuję mąkę do miski, cały czas mieszając. Na końcu dodaję czekoladę i ubijam, aż składniki połączą się w puszystą, gładką masę. Rozdzielam ją do natłuszczonych kokilek, które układam na blasze do pieczenia.

Wstawiam do nagrzanego do 200 stopni piekarnika na 12 minut.

Na koniec:
Dzisiaj skonsumowałam swoje z domowym dżemem wiśniowym (nie ma to, jak połączenie wiśni i czekolady), ale proponuję też bitą śmietanę.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...